á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Ostatnio przeczytałam dwie książki Konwickiego, obie to rodzaj raptularza - dziennika, ale nich nikogo nie zwiedzie tytuł pierwszej, bo sam autor nazywa go łże-dziennik.
„Kalendarz i klepsydra” została wydana w 1976 roku, w Wydawnictwie CZYTELNIK, pisana przez cały 1974 rok i zawiera zapiski z różnych zdarzeń, przemyśleń i licznych podróży autora. Świetne obserwacje z podróży do Chin, z wielką sympatią nakreślone sylwetki przyjaciół, czy też domownika kota Iwana. Wszystko to przeplata wspomnieniami z przedwojennego dzieciństwa spędzonego na Wileńszczyźnie. Zastanawiające jest to, że Konwicki opuścił Wileńszczyznę mając 17 lat, a od 1947 roku mieszkał w Warszawie, to zawsze podkreślał, że Wileńszczyzna go ukształtowała na całe życie, lubił się nazywać „chytrym Litwinem”.
Czytając tą książkę miałam wrażenie, że pisze ją stary człowiek, zmęczony życiem, lubiący przebywać w swojej nyży, czyli małej wnęce warszawskiego mieszkania, z podkurczonymi nogami leżąc na tapczanie. A przecież pisał ją człowiek pięćdziesięcioletni. Dało się odczuć atmosferę tamtego czasu, marazm i brak perspektyw.
Zupełnie inaczej odebrałam drugą książkę „Zorze wieczorne” wydaną w 1991 roku. Przynajmniej w jej pierwszej części, gdzie zachwyca się Australią. Nawet opowiadanie „Kilka dni wojny o której nie wiadomo czy była” jest pochwałą miłości, mimo tragicznej, wojennej scenerii. Czy też gdy wspomina sympozjum w Bratysławie i brylującego Adama Michnika, pośród międzynarodowego towarzystwa. Spostrzeżenia z wyjazdu do Japonii, jakże są inne od tych z Chin, opisanych w „Kalendarzu i klepsydrze” dwadzieścia kilka lat wcześniej.
Ale jest także coś co łączy te dwie książki, są to wątki filozoficzne , Konwicki zastanawia się nad świadomością człowieka, świadomość uwiera go, jest przerażony myślą, że świadomość nie kończy się wraz ze śmiercią. Często też porusza problem egzystencji na tym świecie , zadaje pytanie „Co ja tutaj robię?” nie unika też trudnych kwestii związanych z jego życiorysem, gdy reprezentował grupę tkz. Pryszczatych, czy Stalinowców. Próbuje to tłumaczyć, analizować. Jest w tym bardzo ludzki i pokorny wobec naszej historii.
„Zorze wieczorne” przewrotny tytuł, Konwicki pisze, że wielu rzeczy nie chce mu się powiedzieć, napisać. Zamilknie. Jeszcze tylko napisze „Pamflet na siebie” opublikowany w 2010 roku. Też będzie to analizowane, odkrywanie siebie, Konwicki powiedział kiedyś, że wszystko co napisze jest z niego samego, jest ciągłym pisaniem o sobie.
Grażyna Łyczakowska - członkini Dyskusyjnego Klubu Książki w PiMBP w Olkuszu