"Krawędź wieczności" kończy serię "Trylogia Stulecie", której tomy charakteryzują się dużym rozmiarem i porywającą treścią. W tym przypadku nie jest inaczej. Ken Follett na kartach ostatniej powieści opisuje wydarzenia, które miały miejsce między 1961 (czasy wzniesienia Muru Berlińskiego) a 2008 rokiem (wtedy Baracka Obamę wybrano na prezydenta USA). Postaci przedstawione przez autora znajdują się w centrum wszystkich najważniejszych wydarzeń na arenie międzynarodowej. Wnuk Lva Peskhowa, Georgy Jackes, podejmuje walkę o równouprawnienie. Zależy mu na tym szczególnie, ponieważ sam pochodzi z mieszanej rodziny. Pełni funkcję bliskiego doradcy Roberta Kennedy'ego, dlatego też od czasu do czasu widuje się z prezydentem. Czytelnik poznaje również kogoś z przeciwnej strony barykady: Dimkę Dworkina będącego z kolei wnukiem Grigorija Peskhowa, asystenta Chruszczowa. Bohater musi zmierzyć się z kubańskim kryzysem, mając świadomość, że jego siostrę - Tanję, zesłano przymusowo na Kubę. Pojawia się też Rebbeca Hoffman, będąca przyszywaną córką Carli. Za wszelką cenę chciałaby uciec z Niemiec Wschodnich, ponieważ zorientowała się, że jej mąż udaje, że ją kocha, bo chce śledzić każdy ruch kobiety i jej najbliższych. Na przeszkodzie staje jej jednak Mur Berliński. Co może zrobić, by wreszcie się uwolnić od stałej kontroli? Bogactwo bohaterów, wciągający styl Folletta i fabuła umiejętnie przeplatana z wydarzeniami historycznymi to prawdziwa gratka dla każdego czytelnika, który chciałby choć trochę lepiej poznać czasy powojenne.